czwartek, 22 sierpnia 2013

Przemyślenia Luźne I : „Klient nasz pan!”, czyli o konsumentach okiem promotora.


Nawet nie wyobrażacie sobie, jak wiele można zaobserwować podczas mało atrakcyjnej pracy, która sprawia, iż nawet najbardziej zacieszne osoby marzą o chwili, gdy nie trzeba rozciągać ust w sztucznym uśmiechu uprzejmego zainteresowania, osobami nie zasługującymi na nie w żadnym stopniu. Dodajmy do tego koszmarny ból nóg, komentarze w stylu: „Ale pani dobrze, tak spokojnie…” i zdecydowanie namacalnie odczuwaną nudę… jak ja bym się z chęcią zamieniła na choćby układanie towaru, albo bo ja wiem – noszenie pustaków?

Cóż, aby żyć trzeba robić, a że w mej przepięknie upadającej mieścinie nie ma perspektyw na nic innego stoję i obserwuję, i myślę czasami o strasznych rzeczach, o których zapewne nie raz jeszcze napiszę.

Z dnia dzisiejszego parę refleksji na temat tego co w potencjalnym kliencie wkurza, zadziwia i pobudza wyobraźnię bo cóż tez mogą robić takie sławy, jak pani Nowak zaistniała na czerwonym dywanie marketu, tuż po jego otwarciu (od tego czasu nie  schodzi ze sceny)?

Dzisiaj widziałam Putina i Johna Lennona. John patrzył na wszystko przez okrągłe, zielone okulary, Putinowi przyczepił się do nosa jakiś biały proszek (Czyżby posypka dla niemowląt?). Żaden nie chciał ciasteczka pełnego zbóż i witamin, Patrzyli szklistym wzrokiem wielkiej gwiazdy, jakby główna alejka sklepu była „Aleją Sław”, a staruszka, którą jeden z nich popchnął (nawet nie zauważając) fanką spragnioną skąpania się w ich blasku.

Ja z moim obowiązkiem proponowania produktu każdemu, kto się nawinie musiałam być w ich oczach jednym z dziennikarzy, krwiożerczym paparazzi dążącym do wywiadu lub (o zgrozo!)  producentem węszącym mamonę płynącą z zaskarbienia sobie naszych znakomitości.

Za Johnem szła niejaka Marylin. Blond loki podskakiwały za każdym razem, gdy ujrzała mega promocję, a sztuczny śmiech zwalał z nóg najtwardszych graczy.  Pani Tyszkiewicz nie pozostając za nią w tyle miażdżyła każdego wyniosłym wzrokiem.

Tacy są ci nasi klienci, do których na chwilę zakupów należy cały świat.

Chwała Bogu, że ze mnie marny szaraczek, na osiem godzin zamknięty w myślach nie-do-poskładania, uśmiechający się często nader sztucznie i nieprzytomnie, mężnie stający się przetrwać czas pracowniczego terroru.  Inaczej ich zachowanie już dawno zachwiałoby moją samoocenę – bo chociaż jestem mała, to raczej nie niewidzialna?

Gdy wykonujesz pracę, która cię nie satysfakcjonuje (słowem nie da się na niej w pełni skupić) różne marzenia snują się po głowie. Dzisiaj zdążyłam być uznanym w świecie pedagogiem, aktorką, piosenkarką (wyjątkowo wybujałe, gdy spojrzy się na moje zdolności wokalne) z przypadku, matką dwanaściorga dzieci… a wy kim jesteście (zwracam się oczywiście do tych niezadowolonych) w swoich marzeniach cierpienniczo – pracowniczych?

Człowiek mógłby się w nich  zatracić na dobre, gdyby nie ten mały odsetek (w tym wypadku) kochanych klientów, którzy nie gwiazdorzą, zachowując pełną normalność i naturalność – przy nich każdy uśmiech jest jak najbardziej szczery. O dziwo w śród nich największy odsetek stanowi ta „niedobra, niewychowana, zbuntowana” młodzież i oczywiście krasnale podstawówkowe też. Panie starsze bojcorkami zwane, to  najgorszy przypadek – mam nadzieję, że któraś to przeczyta i zrobi wśród swojej grupy wiekowej bojkot ku pokrzepieniu dobroci i uprzejmości.

W większości klienci, jakoś boją się podejść, zapytać czy uśmiechnąć – a przecież nikt ich nie pogryzie. Z tego co zauważyłam nie tylko w markecie, ale wszędzie gdzie się spojrzy (szczególnie w urzędach, ale tam można trafić na chimery, więc nic dziwnego) każdy z potem na skroni, tylko w wyjątkowych okolicznościach jest skory do wyartykułowania pół - zdania. Nie bójcie się, tam wszędzie też pracują ludzie, rozumieją po polsku i nawet w tym języku mówią.

Tak więc proszę: nie lękajcie się, uśmiechajcie do osób świadczących wam usługi, nie stawajcie się jednym z przedstawicieli ogłupiałej masy – tym którym się udało tego uniknąć niech będzie chwała i moja wdzięczność.
Teraz zapraszam na zakupy J


Zdjęcia:
(1) klik
(2) klik





1 komentarz:

Witam;)
Ufam, że łącz nas kultura własna, która nie pozwala na obraźliwe i złośliwe komentarze. Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia, chcesz się czymś ze mną podzielić, pisz śmiało;) Natomiast jeśli nie kieruje Tobą nic pozytywnego lepiej sobie odpuść - W takim wypadku Twój komentarz i tak zostanie skasowany.
Pozdrawiam Cię drogi Czytelniku życząc przyjemnego zgłębiania tegoż bloga;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...