czwartek, 22 sierpnia 2013

Przemyślenia Luźne I : „Klient nasz pan!”, czyli o konsumentach okiem promotora.


Nawet nie wyobrażacie sobie, jak wiele można zaobserwować podczas mało atrakcyjnej pracy, która sprawia, iż nawet najbardziej zacieszne osoby marzą o chwili, gdy nie trzeba rozciągać ust w sztucznym uśmiechu uprzejmego zainteresowania, osobami nie zasługującymi na nie w żadnym stopniu. Dodajmy do tego koszmarny ból nóg, komentarze w stylu: „Ale pani dobrze, tak spokojnie…” i zdecydowanie namacalnie odczuwaną nudę… jak ja bym się z chęcią zamieniła na choćby układanie towaru, albo bo ja wiem – noszenie pustaków?

Cóż, aby żyć trzeba robić, a że w mej przepięknie upadającej mieścinie nie ma perspektyw na nic innego stoję i obserwuję, i myślę czasami o strasznych rzeczach, o których zapewne nie raz jeszcze napiszę.

Z dnia dzisiejszego parę refleksji na temat tego co w potencjalnym kliencie wkurza, zadziwia i pobudza wyobraźnię bo cóż tez mogą robić takie sławy, jak pani Nowak zaistniała na czerwonym dywanie marketu, tuż po jego otwarciu (od tego czasu nie  schodzi ze sceny)?

Dzisiaj widziałam Putina i Johna Lennona. John patrzył na wszystko przez okrągłe, zielone okulary, Putinowi przyczepił się do nosa jakiś biały proszek (Czyżby posypka dla niemowląt?). Żaden nie chciał ciasteczka pełnego zbóż i witamin, Patrzyli szklistym wzrokiem wielkiej gwiazdy, jakby główna alejka sklepu była „Aleją Sław”, a staruszka, którą jeden z nich popchnął (nawet nie zauważając) fanką spragnioną skąpania się w ich blasku.

Ja z moim obowiązkiem proponowania produktu każdemu, kto się nawinie musiałam być w ich oczach jednym z dziennikarzy, krwiożerczym paparazzi dążącym do wywiadu lub (o zgrozo!)  producentem węszącym mamonę płynącą z zaskarbienia sobie naszych znakomitości.

Za Johnem szła niejaka Marylin. Blond loki podskakiwały za każdym razem, gdy ujrzała mega promocję, a sztuczny śmiech zwalał z nóg najtwardszych graczy.  Pani Tyszkiewicz nie pozostając za nią w tyle miażdżyła każdego wyniosłym wzrokiem.

Tacy są ci nasi klienci, do których na chwilę zakupów należy cały świat.

Chwała Bogu, że ze mnie marny szaraczek, na osiem godzin zamknięty w myślach nie-do-poskładania, uśmiechający się często nader sztucznie i nieprzytomnie, mężnie stający się przetrwać czas pracowniczego terroru.  Inaczej ich zachowanie już dawno zachwiałoby moją samoocenę – bo chociaż jestem mała, to raczej nie niewidzialna?

Gdy wykonujesz pracę, która cię nie satysfakcjonuje (słowem nie da się na niej w pełni skupić) różne marzenia snują się po głowie. Dzisiaj zdążyłam być uznanym w świecie pedagogiem, aktorką, piosenkarką (wyjątkowo wybujałe, gdy spojrzy się na moje zdolności wokalne) z przypadku, matką dwanaściorga dzieci… a wy kim jesteście (zwracam się oczywiście do tych niezadowolonych) w swoich marzeniach cierpienniczo – pracowniczych?

Człowiek mógłby się w nich  zatracić na dobre, gdyby nie ten mały odsetek (w tym wypadku) kochanych klientów, którzy nie gwiazdorzą, zachowując pełną normalność i naturalność – przy nich każdy uśmiech jest jak najbardziej szczery. O dziwo w śród nich największy odsetek stanowi ta „niedobra, niewychowana, zbuntowana” młodzież i oczywiście krasnale podstawówkowe też. Panie starsze bojcorkami zwane, to  najgorszy przypadek – mam nadzieję, że któraś to przeczyta i zrobi wśród swojej grupy wiekowej bojkot ku pokrzepieniu dobroci i uprzejmości.

W większości klienci, jakoś boją się podejść, zapytać czy uśmiechnąć – a przecież nikt ich nie pogryzie. Z tego co zauważyłam nie tylko w markecie, ale wszędzie gdzie się spojrzy (szczególnie w urzędach, ale tam można trafić na chimery, więc nic dziwnego) każdy z potem na skroni, tylko w wyjątkowych okolicznościach jest skory do wyartykułowania pół - zdania. Nie bójcie się, tam wszędzie też pracują ludzie, rozumieją po polsku i nawet w tym języku mówią.

Tak więc proszę: nie lękajcie się, uśmiechajcie do osób świadczących wam usługi, nie stawajcie się jednym z przedstawicieli ogłupiałej masy – tym którym się udało tego uniknąć niech będzie chwała i moja wdzięczność.
Teraz zapraszam na zakupy J


Zdjęcia:
(1) klik
(2) klik





środa, 27 marca 2013

Środownik: "Czarownica" Post Czwarty:



 Jak rozpoznać czarownicę? Czyli co powie świadek podczas procesu

Broda jej długa po kolana,
We śnie to Twa ukochana.
W garze wielkim warzy sekrety,
W oczach jej diabelskie podniety.
Pod spódnicą skrywa szatana,
Z którym hasa do białego rana.
Któż to taki? Wiesz już pewnie!
Czarownica co nigdy nie zapłacze rzewnie.


Klątwa oraz Święta Inkwizycja szyły w parze dumnym krokiem. Tu zwalczyły herezję, tam skazali Żyda za zabicie noworodka, gdzie indziej znowu wpadli do wiejskiej gospody na kwartę piwa.

W gospodzie zaś siedząc sobie spokojnie w upojnej woni gnoju, słuchali co się na wsi dzieje. A działo się wiele. Szczególnie w czasie żniw oczywiście, kiedy to każda ręka w polu by się przydała. Trzeba zboże zebrać, snopki powiązać, a tu deszcze cały czas padają, do tego na niebie pokazują się chmury gradowe. Powiadają, ze to wina jednej czarownicy co to z panem ostatnio zatarg miała o zioła, które w lesie sąsiedzkim zbierała.

Typowa czarownica, przy swoim domku na kurzej łapce.(1)
Inkwizytor nagle piwo odstawia, ze zdziwienia oczy wytrzeszczając.
- To czarownice tu macie? – zapytuje się chłopów, co to narzekają miedzy sobą.
- A no mamy, ale nam to krzywdy nie robi, bośmy modlitwą dobrą ochronieni, a jaśnie wielmożny ksiądz każdemu kapkę święconki użyczy, gdy potrzeba taka. Tylko wiadomo, jak kto się zapomni to zaraz szatanem opętany.
- A to dlaczego informacja nie została podana do wiadomości, żeby sądy sprowadzić i sprawę zbadać? – dopytuje się dalej Inkwizytor.
- A bo ona niegroźna taka, tylko zioła parzy i gdy baba rodzi to jej pomoże, a że śmierci za sobą nie ciągnie to po co taką karać?

Inkwizytor patrzy groźnie na chłopów, co to tak ciemni są, że zagrożenia nie dostrzegają. Toż to sam diabeł z czarownicą w jednej chałupie siedzieć musi!

Trzeba coś z tym zrobić, czarownicę zbadać dokładnie, czy rzeczywiście z szatanem zasiada, dobrodziejów sprowadzić, kata przygotować i do księgi(x) zajrzeć, żeby wiadome było, jak by tu sobie ze złem poradzić.

Na średniowiecznej wsi Polskiej roiło się pełno czarownic. Szczególnie wiele było ich po wydaniu „Młota na czarownice”, kiedy to w każdej kobiecie upatrywano się szatańskiego pierwiastka.

Dlaczego akurat w kobiecie, podręcznik katowski prosto i klarownie nam tłumaczy, nie pozostawiając żadnej wątpliwości co do podanych racji: kobieta pochodzi od Ewy, grzesznej i skorej do podszeptów szatana, często wiodła na pokuszenie prawych mężów Kościoła (oczywiście została odrzucona po gorliwej modlitwie), nie pojmuje świata w tak szlachetny sposób, jak mężczyzna… trochę mnie to dziwi, gdyż przecież biblijny Adam posłuchał niewiasty -  czyż nie wychodzi na bardziej naiwnego i skorego do grzechu od niej, skoro prosta kobieta potrafiła go namówić do złego?

Trzy czarownice z Makbeta.(2)
Jak wygląda białogłowa opętana przez szatański pomiot? Czy posiada jakieś charakterystyczne cechy? Czy otaczają ją typowe dla jej profesji zwierzęta, może ma jakieś dziwne przedmioty, jak choćby… miotła?

Aby poznać wierzenia ówczesnych ludzi najlepiej zwrócić się w stronę jednej z najbardziej znanych lektur świata, w której to, czarownica przedstawia się nader niekorzystnie: jest mściwa, lubi robić każdemu na złość, przekręca wartości moralne i wróży przyszłość słowami nakłaniającymi do zła, nawet do zabójstwa… a jej wygląd? Przerażający!


„(…)Ale któż są
Te tam postacie wywiędłe i szpetne?
Nie zdają się mieć nic wspólnego z ziemią,
Są jednak na niej. Czy jesteście żywe?
Zdolne na ludzką mowę odpowiedzieć?
Zdawałoby się, że mnie rozumiecie,
Bo wszystkie razem chude swoje palce
Do ust zapadłych przykładacie. Pozór
Niewieści macie, ale wasze brody
Nie pozwalają mi w tę płeć uwierzyć.”[I]

Słowa te wypowiada Banko, jeden z bohaterów „Makbeta” autorstwa wielkiego Williama S, na widok trzech wiedźm. Choć dramat ten jest płodem renesansu jego akcja osadzona jest w czasach średniowiecznych bitew i wielkiej rycerskości. Nie bojąc się gorąca buchającego spod stosowych drewien wielki poeta wykorzystuje stare gusła dając nam obraz przerażającej i szkaradnej istoty – nie do końca ziemskiej, ni to kobiety, ni mężczyzny, brodatego truchła, które zaraz wypowie przeklęte zdania…

Co oprócz brody, zapadłych ust i chudych palców charakteryzuje średniowieczne źródło wszelkich klęsk?

Czarownica wyposażona w wielkie szpony i kły.(3)
Jak możemy wywnioskować z powyższych słów czarownica nie mogła być ślicznotką – choć zapewne mogły pojawiać się wyjątki od reguły, gdy zgrzeszyła piękna białogłowa porzucona przez kochanka… ale tym zajmiemy się innym razem.

Wiedźma miała wielki nochal (nos to zbyt delikatne określenie na tego typu szkaradę), pod nim z ust wystawały kły, strasznie śmierdziało jej z gęby, z której wystawały mocne zęby do zjadania noworodków, na całym ciele pokryta była obrzydliwymi brodawkami. Do tego długie pazurska, które wyrastały z jej szkaradnych łap. Szczególnie podatne na szatana były te rude, o włosach, jak ognie piekielne! Do tego jeszcze znamię w postaci króliczej stópki, które Inkwizytorowi, bądź też jednemu ze świadków przesłuchania było naprawdę trudno dostrzec, gdyż sam diabeł tak je zaczarował, aby się przemieszczało po całym ciele.

Ubrana była w szmaty, jakieś najgorsze, których nawet bezdomny by nie włożył, bądź tez stroiła się nadmiernie próbując okazać bogactwo ponad stan, do którego doprowadził ją jej diabelski mąż.

Taki wygląd daje nam podejrzenie, iż podobna temu opisowi kobieta jest czarownicą. Co jednak, jeśli jest to mylne wrażenie – człowiek pójdzie do księdza na skargę, że się wiedźma panoszy, a tu się okazuje, że to po prostu brzydkie babsko i jak nic kara się dostanie oszczercy!

Dlatego też musimy zajrzeć do jej chaty znajdującej się na skraju ciemnego i groźnego lasu… co tam może być?

Korzeń mandragory, czarny kot śpiący sobie spokojnie przy palenisku. Na oknie kruk czyści swoje czarne upierzenie, a ropucha obserwuje wywar pyrkający powoli w wielkim kotle, chyba widać w nim kawałek nietoperzego skrzydła.

Zaraz przy drzwiach leży miotła – z jednej strony ma przytwierdzonego kreta, z drugiej nietoperza, obok leży maść, która wiedźma otrzymała od diabła – bez niej nigdy nie mogłaby polecieć na starym kiju.

Czarownica krojąc małe robaki przecięła sobie rękę wielkim nożem – o dziwo nie popłynęła jej nawet kropla krwi, a ból nie sprawił, aby jej policzki naznaczyła chociaż jedna łza!
Szatańska rozmówka czarownicy.(4)

Teraz sięga po lustro, do którego o dziwo zaczyna przemawiać! Jak się okazuje w jego tafli nie ujrzymy odbicia szkaradnej wiedźmy, lecz samego szatana! Pewnie obgaduje z nim jakąś orgię...

Wciąż nie wierzysz, że to córka zła?

Patrz, wychodzi na spotkanie swojego diabelskiego kochanka. Biegnie oglądając się za siebie, sprawdza czy nikt jej nie śledzi i nagle zamienia się w wielkiego wilka, czy to na pewno ona? Tak, spójrz, przecież to zwierze nie ma ogona!

Teraz szybko trzeba lecieć do księdza i szlachetnego pana, niech sprowadzą sługi boże, które wiedzą, jak rozprawić się z tym złem, zanim nas opęta!

Wpis powstał w ramach akcji:


Bibliografia:

Młot na czarownice Jacob Sprenger Heinrich Kramer, wyd. XXL, 2008 rok, 

Mroki Średniowiecza Józef Putek, wyd. PIW, Warszawa 1985, rozdz. "Czarownice polskie"

Materiały:

Cytat:

[I] - Makbet William szekspir, wyd. Greg, 2006 rok, str.10

Zdjęcia:

(1) - http://www.digart.pl/praca/4317348/Chatka_na_kurzej_stopce.html
(2)-http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5a/The_Three_Witches_from_Shakespeares_Macbeth_by_Daniel_Gardner%2C_1775.jpg
(3) - http://hyper.neo.tripod.com/nowa_strona_2.htm
(4)-http://4.bp.blogspot.com/UsuF6pfYDc0/UKzJ3m9mcXI/AAAAAAAAHEQ/PD2AbWBb_3o/s1600/woodcut+of+nun+with+possessed+man.jpg

środa, 20 marca 2013

Środownik: "Czarownica" Post Trzeci:



Strzeż się Świętej inkwizycji, czyli o kościelnej policji



Tajny urząd, tajna skarga
Przeszłość Twoja już nie tajna.
Jeśliś postawion w stan oskarżenia
Czeka Cię zgryzota i stan zapalenia.
Czy ogarnął Cię strach?
Słusznie, właśnie Inkwizycja Święty przysięga Ci krach.

Praktycznie każda wiara opiera się na myśli, iż życie ziemskie jest karą, przygotowaniem, bądź próbą ukazującą naszą prawdziwą naturę. Potem zaś następuje czas sądu. Sądu, który ma nas podzielić, gdyż jak wiadomo ludzie lubią mieć wszystko uporządkowane i scharakteryzowane: ten jest zły, ten dobry, ten pójdzie do nieba, ten do piekła.

Wizja Sądu Ostatecznego - Hans Memling (1)

Co zrobić, aby nie trafić do tego drugiego? Jak przypodobać się Miłościwemu Bogu, patrzącemu groźnie na naszą niedoskonałość? Jak poradzić sobie z grzechem? Jak osiągnąć Zbawienie?

Próba odpowiedzi na te pytania zaprzątała w szczególności myśli średniowiecznej ludności. Zaś w centrum jej uwielbienia znajdował się ksiądz, praca na rzecz jego pochlebstwa oraz kazania robiące wodę z niewykształconego mózgu.

Ciemnotę ludu wychowanego na gusłach, wykorzystała inteligentna i podstępna władza papieska.

Dzięki odpowiedniemu podejściu do zlęknionego chłopa europejskiego (i nie tylko chłopa) zawładnęła całym ówczesnym światem, stając się największą potęgą polityczną średniowiecza.

Kościół rządził każdym oddechem, każdą sekundą życia, każdego człowieka, wszczepiając w jego myśl strach przed karą boską i marzenie o niebiańskich rozkoszach. Zaś na straży pełnego poddaństwa chrześcijańskim regułom stała klątwa.
Obok niej rodziło się pojęcie, o początkowo łagodniejszym wydźwięku, niby mniej przerażającym, a jednak budzącym grozę – „cenzura kościelna”.
O jej przestrzeganie dbali prawi oraz dzielni przedstawiciele dwóch zakonów : franciszkanów i dominikanów, którzy dziś nie budzą naszego leku.
W średniowieczu zaś, występując pod zaszczytnym na owe czasy tytułem Świętej Inkwizycji siali zamęt i strach. Stanowili prawo, byli panami życia i śmierci, swoim okrucieństwem zakładając jarzmo niedoli i łez.

Do powstania Świętej Inkwizycji poniekąd przyczynił się odłam kościoła mający swe źródło na Francuskiej ziemi. Mowa oczywiście o katarach. W roku 1167 zostaje zorganizowana wyprawa mająca na celu zniszczyć szerzącą się sektę, która sprzeciwia się Kościelnemu uciskowi.

Po tym wydarzeniu duchowieństwo obawiając się dalszych wyskoków tego typu, robi ostry najazd na heretyków, wyznawców innych Religii oraz zwykłe kobiety ze wsi będące akuszerkami, zielarkami czy osobami mieszkającymi na uboczu, które w latach działalności policji kościelnej stanowiły kochanice szatana, nazywane czarownicami.

Pierwszy papieski inkwizytor - Konrad z Marburga (2)
W 1215 roku papież Grzegorz IX powołuje inkwizytorów mających zdusić w zarodku wszelkie ruchy antykościelne, nie pozwalając na jakikolwiek przejaw braku lojalności wobec sług bożych.

Każdy z nich dzierży w swej dłoni krzyż, buteleczkę wody święconej, Pismo Św.  oraz okrucieństwo podsycane fanatyzmem.

Od tej pory każdy mieszkaniec średniowiecznej Europy musi mieć się na baczności, jednak prawdziwy cios w ludzką godność zostaje zadany w roku 1252 kiedy to papież Innocenty IV nakłada na władców świeckich obowiązek walki z heretykami, a Świętej Inkwizycji pozwala, a nawet nakazuje używać tortur w celu wyniszczenia rzekomych szatańskich pomiotów szerzących grzeszne uczynki.

Święta Inkwizycja czyni co w jej mocy, aby Kościół był zadowolony. Pod płaszczykiem pokory i posługi bożej jej przedstawiciele dopuszczają się fanatycznych czynów, jakich dziś nie powstydziłby się nie jeden psychopata. Spójrzmy chociażby na obrządek przeprowadzania śledztwa, pomijając opis drastycznych tortur. Zanurzmy się w świat obłudy i kłamstwa.

Choć przed nastaniem ery inkwizytorów sądy nie niosły za sobą zbyt wielkiej dozy sprawiedliwości, podczas jej trwania wyzbyto się wszelkich pozorów szlachetności, o prawdzie i przyzwoitości całkowicie zapominając. Wszystko zaś stało pod wielką skałą tajemnicy.

Aby zostać winnym zbrodni przeciw wierze, wystarczyło delikatnie wyróżniać się z tłumu, bądź się w nim nie znajdować…
Przybycie inkwizytora zawsze poprzedzał herold, który ogłaszał pojawienie się zacnego przedstawiciela policji kościelnej. Następie, gdy sługa ów dotarł na miejsce odprawiano Mszę Świętą. Jeśli, jakiegoś mieszkańca na niej zabrakło, z góry był podejrzany o bratanie się z diabłem.

Średniowieczne przesłuchanie (3)
Inkwizytorzy na swoich usługach mięli najgorszych szpicli i prowokatorów, jakich ówczesna ziemia nosiła. Czujnie węszyli, śledzili, obserwowali i podglądali krok każdego człowieka doszukując się w nim rzeczy grzesznych. Gdy tak ową spostrzegli zaraz lecieli do jednego z inkwizytorów, aby przekazać mu co też dany osobnik nabroił. Sługa boży zarutko stawiał go w stan oskarżenia, wyszukiwał tajnych „świadków” i przeprowadzał tajny proces, czekając na „królową dowodów”, czyli niewymuszone przyznanie się do popełnionej zbrodni. Oczywiście wynik rozprawy zawsze był jeden: winny.


Nie zapominajmy o tym, iż oskarżony nigdy nie poznał przyczyny swojego uwiezienia (do której paradoksalnie przyznawał się na torturach), nazwiska osoby, która go obwiniła o „zbrodnię”, świadków oraz przebiegu procesu prowadzonego w piwnicach biskupich, tak aby jedno słowo nie wypsnęło się na powierzchnię, gdzie buszowały ciekawskie uszy. Jedyne co było wiadome i z wielką pompą celebrowane to egzekucje w „akcie wiary”, wykonywane przez władze świecką pod groźbą klątwy biskupiej.  Na takie wydarzenie specjalnie ustanawiano, jak najwięcej wyroków, aby lud ujrzał liczbę schwytanych grzeszników i przeląkł się kary, jaka na niego czyha za bluźnierstwo, Bóg został przekupiony krwią niewiernego, a inkwizytor odebrał pochwałę z rak papieża zadowolonego z sukcesywnego wytępienia szatana.

Wiara w życie pozagrobowe była tak wielka, iż nawet zwłokom podejrzanej osoby nie dawano spokoju – jeśli obwiniony w trakcie tortur zmarł, bądź już leżał w grobie odkopywano go i odpowiednio karano.

Niemcy, Francja, Szwecja, Szkocja, Hiszpania, Polska… Inkwizycja wszędzie stosowała te same, okrutne i wyzbyte człowieczeństwa praktyki.
Na ziemiach naszego kraju rzeź, jakiej dokonała pochłonęła ponad piętnaście tysięcy niewinnych ludzi, rzekomych grzeszników. Działo się to od 1257 roku kiedy to Polska została obdarowana przedstawicielami Świętej Inkwizycji, przez papieża Alexandra IV, do roku 1570, gdy szlachetni słudzy opuścili nasz naród.

O przedstawicielach Świętej Inkwizycji można powiedzieć niemal tyle dobrego co o całym ówczesnym duchowieństwie – byli to zapijaczeni okrutnicy, swoja silę upatrujący w nękaniu najsłabszych, przy tym mający na tyle lisiego rozumu, aby do wyższych od siebie nie podskakiwać. Najwyższym tytułem, jakim mógł się poszczycić przedstawiciel tejże służby kościelnej to Wielki Inkwizytor, któremu podlegały wszystkie trybunały wymierzające sprawiedliwość (na każde biskupstwo przypadało po jednym trybunale) – w dzisiejszych czasach najbardziej znaną postacią obdarzoną tym mianem jest czarownica Dolores Umbridge, którą spotkamy w piątym tomie przygód Harry’ ego Pottera. Pomijając magiczne zdolności, możemy w pełni ujrzeć w jej osobie typowego  średniowiecznego, bezdusznego inkwizytora.


Okładka podręcznika "Młot na czarownice"(4)

Na żer spragnionych ofiar sług bożych najbardziej narażone były niewinne kobiety, wieśniaczki określane mianem wiedźm, czarownic.
Spojrzenie Świętej Inkwizycji zwróciło się w ich stronę z wielką mocą po wydaniu w 1489 roku sławetnego podręcznika katowskiego „Młot na czarownice”. Zgłębiając go w dzisiejszych czasach, można uznać, iż jest to przykład naprawdę dobrych baśniowych opowieści. Niestety, ponad pięćset lat temu była to pozycja szanowana ze względu na swój wydźwięk naukowy, przyczyniając się do wielu niepotrzebnych i okrutnych mordów.

Anonimowy donos zazdrosnego sąsiada, pokłóconej krajanki, niezadowolonego pana i już szykowano stos, a właściwie stosy, gdyż wraz z kobietą posądzoną o czary  palono całą jej prawdopodobnie „zarażona grzechem” rodzinę w myśl hasła:

 „lepiej by zmarło stu niewinnych, niż żeby jeden winny uniknął kary”

Kary stosowane przez Inkwizytorów, zasady jakimi się kierowali ( a właściwie brak zasad – przynajmniej moralnych) przyczyniły się do nasilenia fanatyzmu i obłędnej bogobojności oraz pogłębienia wiary w zabobony co stanowiło dla Kościoła wspaniały interes, a dla ludu prawdziwy horror.

Gdzie się nie obejrzysz tam czeka na Ciebie śmierć, szatan, tortury piekielnych kotłów, jedyny ratunek w modlitwie i sługach bożych. Jednak jak oni rozpoznają zagrożenie? Po czym poznają prawdziwą czarownicę? Kto nią jest w Twojej wsi? Czy Tobie uda  się ją rozpoznać i uratować swoją skórę przed działaniem szatana? Wiesz jak powinna wyglądać prawdziwa wiedźma?
Nie?
W takim razie zapraszam Cię w następną środę, w celu odkrycia wizerunku tej niecnej postaci.
--------------------------------------------

Średniowieczny Słownik: 

cenzura kościelna urzędowa kontrola publikacji (książek, pism) o wymowie religijnej , pod względem ich zgodności z dogmatami wiary chrześcijańskiej.

katarzy - przedstawiciele ruchu skierowanego przeciw ustrojowi feudalnemu i hierarchii kościelnej, głoszący i praktykującego zasadę dobrowolnego ubóstwa, nieuznający składania przysiąg, służby w wojsku, oddawania czci krzyżowi i idei czyśćca. Zwalczani przez papiestwo (m.in. przez krucjaty, inkwizycję), które doprowadziło do ich zniszczenia. Uznawani przez Kościół katolicki za heretyków. (źródło)


Wpis powstał w ramach akcji:



Bibliografia:

Mroki Średniowiecza Józef Putek wyd. literackie, Kraków 1956, rozdz. „Tumulty”; ”Kacerze”

Netografia:
Dzieje Inkwizycji. Społeczeństwo Średniowiecza.: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2240/q,



Materiały:

Zdjęcia:
(1) - http://www.duchaniegascie.pl/mojerefleksje.jpg/memling_sad_ostateczny.jpg
(2) - http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Konrad_von_Marburg.jpg
(3) - http://post-apostle.pardon.pl/
(4) - http://www.aurelus.pl/


środa, 13 marca 2013

Środownik: "Czarownica" Post drugi:


Przeklinam Cię w imię Jezusa! czyli rzecz o klątwie




Rzucą klątwę, przeklną ród,
Wiedz, że czeka Cię pech, ruina i głód.


Klątwa jest to negatywne pojęcie dotyczące złej energii,  emocji i ogólnego stanu człowieka. Może dotyczyć nas samych bądź też miejsc związanych ze strasznym „przeklętym” miejscem.To jedno słowo swojego czasu budziło większą grozę niż dziś możliwość wybuchu bomby nuklearnej. Wystarczyło nadepnąć na odcisk nieodpowiedniej osobie i całe życie stawało na głowie: z miejsca tracony majątek, zdrowie, rodzina… a nawet życie.
     
Najbardziej kojarzy się nam z filmem, magią, czarownicami, wróżbitami, bądź przeklętymi ścieżkami losu całego narodu, jak w przypadku Edypa czy Antygony. Ta rzecz miała, jednak miejsce w Starożytności, na długo przed pojawieniem się kobiet palonych na stosach.

 Jak zatem sprawy miały się w Średniowieczu?
Czy klątwę rzucała zła wiedźma, opętana przez szatana? A może mściwa wiejska zielarka? Kto wpadł na pomysł zaklinania?
      
 Któż posłużył się ciemnotą i bogobojnością ludu, widząc w tych aspektach prostą drogę do władzy?

 Odpowiedź jest prosta i zaskakująca zarazem:

Średniowieczny Kościół.
Zapewne dzisiejsze duchowieństwo, chciałoby powrócić do czasów świetności, obłudy i wyzysku sterowanego przez władzę Religi Chrześcijańskiej, która nigdy wcześniej, ani nigdy później nie była, aż tak wielka.
Klątwy kościelne, gdyż to o nich mowa, były najbardziej popularne w okresie od XI do XIII wieku.

Papież Grzegorz VII (1)
Po raz pierwszy klątwa kościelna została zastosowana przez papieża Grzegorza VII, znanego z wprowadzenia celibatu duchownych. Przed objęciem tego zaszczytnego stanowiska był on zakonnikiem pochodzącym z ludu, synem wiejskiego cieśli. Doceniał siłę z jaką zabobony oddziaływały na ówczesne umysły, a co za tym idzie, postanowił to wykorzystać. Ze skutkiem dla niego i duchowieństwa, jak najbardziej pozytywnym, dając przykład siły, która nie potrzebuje wojska, czy majątku, lecz wiedzy i sposobu na jej użycie.

Dzięki umiejętnemu wykorzystywaniu przekleństw stał się władcą całego świata chrześcijańskiego. Już po pierwszym razie posłużenia się klątwą został obwołany „przenajświętszym diabłem”, „arcymistrzem klątwy” czy „pogromcą cesarza”.

Wszystkie te zaszczytne tytuły przyznano mu po pamiętnym roku 1076, kiedy to ukorzył się przed nim cesarz niemiecki Henryk IV.

Pomiędzy papieżem, a wspomnianym wyżej możnowładcą toczyła się ostra sprzeczka na temat tego które stanowisko – następcy Świętego Piotra, czy króla – jest ważniejsze.
Z czego ona wynikła?

O drobną na pozór chodziło mu [papieżowi] sprawę – o tzw. inwestyturę, czyli nadawanie przez cesarzy, królów i książąt niemieckich urzędu biskupiego wyręczaniem symbolicznego pastorału i pierścienia. W roku 1075 wydaje więc dekret zabraniający duchowieństwu przyjmowania z rąk świeckich pierścienia i pastorału, a świeckim pod grozą klątwy zakazuje mieszania się w te sprawy. Gdy cesarz Henryk IV oburza się na to, Grzegorz VII wzywa go, niby swego wasala, aby się stawił w Rzymie do odpowiedzialności. Podrażniony cesarz, którego ojciec trzech papieży złożył do urzędu, zbiera biskupów, a ci składają z urzędu papieża.” [I]


Jak zapewne się domyślacie, nie trzeba było długo czekać na odpowiedź od Grzegorza VII, który nie przejął się atakiem ze strony niemieckiego władcy. Aby zdyskredytować cesarza posłużył się bronią, budzącą  realną grozę. Mianowicie wydał klątwę na Henryka IV, na mocy której odbiera cesarzowi władzę, zwalnia, a nawet zabrania narodowi słuchania jego rozkazów pod groźbą ognia piekielnego, pozbawia go czci i opieki. Wiadomość, w której klątwa została spisana, tak jak jej następczynie, była głoszona przez przyjaznych papieżowi zakonników na wszystkich Mszach Świętych, tak aby dotarła do każdego mieszkańca ziemi chrześcijańskiej.

Bogobojny i zabobonny lud drżący przed szatanem i karą wieczystą, książęta i rycerze równie przerażeni, jak ich poddani, słysząc klątwę rzuconą na Henryka IV odwracają się od niego, nie chcąc podpaść groźnemu Stwórcy.

Henryk IV przed bramą Canossy (2)
Pokonany Henryk IV w środku zimy 1076 roku udaje się do Canossy – zamku margrabiny Matyldy. Gdy dociera na miejsce, papież chcąc dostatecznie go upokorzyć, każe mu stać przez trzy dni i noce pod bramą zamku. W końcu, czwartego dnia, przed głodnym i drżącym z zimna cesarzem, zostają otwarte bramy posiadłości. Grzegorz IV okazuje mu swoją łaskę, zwalniając z klątwy, a władca niemiecki od tej pory zapisuje się na kartach historii, jako zhańbiony Henryk z Canossy.



Jak widać w przytoczonej opowieści klątwa mogła pozbawić pozycji, honoru, majątku oraz zdrowia. Początkowo była wykorzystywana przez Kościół, do usuwania ludzi niewygodnych (jak Henryk IV) - bulle papieskie często wyklinały zwierzchników i najwyższych dostojników państwowych - wymuszania dziesięciny, uległości na szlachcie oraz zgrabnego poruszania się na arenie politycznej. Umiejętne wykorzystanie jej mocy doprowadziło do totalnej władzy sądowniczej kleru, niebywałego wypełnienia duchownego skarbca, korupcji oraz niesamowitego ogłupienia narodów.

Przez lata klątwa była tak często wykorzystywana, że miała oko na praktycznie każdy aspekt życia, od wydalania w miejscu nie wskazanym po wzgląd na cudzołożenie. Z tej racji doszło do jej podziału na bardzo surową, „wielką klątwę” zwaną ekskomuniką oraz słabszą, dotyczącą spraw  błahych, „małą klątwę” określaną mianem interdyktu.



Ekskomunika głównie dotyczyła wypędzenia, z jakże łaskawego łona Kościelnego, pozbawiała życia, detronizowała bądź skazywała na banicję, czyli dożywotni zakaz pokazywania się na ziemiach własnego kraju.

Wizja ognia piekielnego, szatańskich czeluści (3)
Z czasem gdy przywilej szastania klątwami, został przyznany przedstawicielom niższej rangi -biskupom oraz proboszczom, jej moc przeszła na lud im poddany. Od tego momentu na jej działanie byli narażeni nie tylko królowie, ważniejsi książęta czy inni przedstawiciele wysokich stanowisk, lecz także chłopi, drobna szlachta i… samo duchowieństwo.

Również w rękach zwykłych księży klątwa mogła pozbawić możliwości pogrzebu w obrządku chrześcijańskim, sprawiała, że człowiek był obcy we własnym domu, nie mógł oczekiwać pomocy od drugiej osoby, w myślach już widział swoją duszę w czeluściach ognia piekielnego, a wszystko to mogło być następstwem podpadnięcia nieodpowiedniej osobie duchownej.

Opodatkowanie dóbr kościelnych, nie zgodzenie się z racją kleru, pomoc Żydom, złe spojrzenie, nieodpowiedni komentarz… oprócz rzucenia klątwy i niewątpliwych tortur, prowadziło to do ciągłego strachu przed karą, nienawiści w stosunku do duchowieństwa oraz ogłupienia i tak nie najmądrzejszego narodu.

Skoro nawet król nie mógł postawić się zwykłemu proboszczowi, co mógł zrobić chłop? Grzegorz IV wpadł na znakomity pomysł wykorzystania ludzkiej ciemnoty, reszta po prostu pociągnęła dalej jego zamierzenia, czyniąc z klątwy wyjątkowo dojną krowę.

Niemcy, Francja, Anglia, Czechy, Austria, wszyscy byli na celowniku Watykańskich zwierzchników. Polska również. Kto w naszym kraju po raz pierwszy dostąpił wątpliwego zaszczytu człowieka wyklętego?


Bolesław II Śmiały (4)
Nie kto inny, jak król Bolesław II zwany Śmiałym. Uważany za zabójcę biskupa Stanisława Szczepanowskiego, przez którego właśnie spadł na niego ogrom kary boskiej.
Szczepanowski zdradził Bolesława II, poprzez namawianie do buntu młodszego brata królewskiego Władysława Hermana, a tym samym wysługiwanie się  czeskiemu królowi Wratysławowi.
Odkrywszy zdradę król Bolesław nałożył na biskupa karę trucatio membrorum, polegającą na obcięciu uszu, nosa, rąk, nóg i wybicia oczu. Szczerze mówiąc nie uważam tego za zbyt okrutne, w porównaniu do innych wymyślnych tortur i kar pochodzących z tego okresu.

Jednak nadanie takiej odpłaty za zdradę wystarczyło, aby króla przekleto wydając na banicję – Bolesław uciekł na Węgry, pozostając tam do śmierci – zabrać narodowi Polskiemu część ziem, odbierając tytuł króla kolejnym władcom państwa oraz plugawiąc imię wygnanego po wszeczasy.

Jeszcze przez wiele lat ludzie byli pod jarzmem klątwy. Królów pozbawiano władzy, szlachty ziem, a chłopów życia. Zdarzyło się też  nawet, iż papież Innocenty II przeklął Polskę. Wyklęty nie mógł pojawić się w kościele – w raz z jego przybyciem przerywano ceremoniał odprawiania Mszy Świętej na trzy dni – liczyć na dobre traktowanie, czuć się po prostu człowiekiem. W końcu doszło do komicznej sytuacji, gdy jeden ksiądz ekskomunikował drugiego i na wzajem.

Wydawać by się mogło, iż taka klątwa, która z magią nie ma nic wspólnego, nie może przyczynić się do utrzymania, a nawet pogłębienia zabobonów o czarownicach. Czy to możliwe, że Kościół również i w tym maczał palce?
Czego nie robi się dla pieniędzy?
 No właśnie: Czego? A właściwie co się robi?
Tego nauczy nas Średniowieczna Inkwizycja. Już za tydzień.

--------------------------------------------


Średniowieczny Słownik: 

Bulla papieska - jest to określenie na ważniejsze dokumenty wydawane przez papieża, opatrzone okrągłą złotą lub ołowianą pieczęcią urzędu papieskiego z podobiznami Św. Piotra i Pawła oraz imieniem papieża na odwrocie.(źródło -> wikipedia)

Wpis powstał w ramach akcji:




Bibliografia:

Mroki Średniowiecza Józef Putek, wyd. PIW, Warszawa 1985, rozdz. "Klątwy kościelne"

Materiały:

Cytat:

[I] - Mroki Średniowiecza Józef Putek, wyd. PIW, Warszawa 1985, rozdz. „Klątwy kościelne”s.9

Zdjęcia:

(1) - http://www.chronologia.pl/wydarzenie-w10760214psk00.html
(2)-http://zziemiswietejdoolski.blox.pl/2011/06/Tylko-w-prpagandzie-Kosciola-pokutna-pielgrzymka.html
(3) - http://anulka77.wordpress.com/2011/05/09/o-cierpieniach-piekielnych/
(4) -http://kreckow.w.interia.pl/pliki/biografia/boleslaw_smialy.htm

Zapraszam do przeczytania recenzji książki:




Jeśli jakieś pojęcia nie są zrozumiałe, proszę napisz o tym w komentarzu - postaram się wtedy wyjaśnić je w słowniku.







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...